|
Epilog
o a co się działo potem? Nie uwierzycie, niech uschnę, nie uwierzycie! Wulkany wybuchały jeden za drugim, niczym fajerwerki w Nowy Rok, to był dopiero widok, niebo w ogniu, zaś morze chyba uniosło się ponad same chmur, by stamtąd runąć w dół z siłą tysięcy potopów i dokończyć dzieła zniszczenia - dwa wrogie sobie żywioły po raz pierwszy połączyły siły i dokonały tego, że świat w końcu fiknął kozła stając na głowie, niczym turański kuglarz. Nawet Mateczka Ziemia stanęła dęba, dosłownie, a potem zawróciła w opętańczym tańcu i zaczęła się kręcić w drugą stronę. Nie wierzycie, a to przecież szczera prawda! Rankiem Słońce wstało na zachodzie.... Niech uschnę, jeśli tak nie było! Naprawdę. I tak jest po dziś dzień. Świat stoi na głowie, a słoneczko wstaje nie tam gdzie powinno, choć świeci dokładnie tak samo jak kiedyś. Gdyby Perun wiedział, co się stanie? Nie wiedział, nie mógł wiedzieć, nikt nie mógł, nawet ten dureń, ślepy Los, który do tego ma chyba dwie lewe ręce, a przecież to właśnie Perun uratował tę ludzkość, choć może rzeczywiście nie najlepszą jej część, jednak zawsze coś i ludzkość powinna mu być wdzięczna. Los tylko się nami bawił. - Lepsze to, niż nic, lepszy wróbel w garści... - już słyszę Welesa. I miałby rację. Zawsze coś, zawsze jakaś nadzieja, ale najważniejsze, że nie trzeba było zaczynać wszystkiego od samego początku, chociaż patrząc na to wszystko wokół zastanawiam się nieraz, czy było warto? Nie ja jeden zresztą. Przecież nawet Sakhil, choć nie był tak ograniczony jak łowcy, w jakimś momencie zwątpił. Znał prawie cały świat jak własną kieszeń, a może jak zły szeląg i dobrze wiedział, jak bardzo się ten świat zmienił, dzięki Perunowi, choć może należałoby powiedzieć - przez Peruna. Wszystko przez Peruna. Właśnie tak! I nawet przepowiednia się spełniła, Alaryk zginął, ale co tam Alaryk, a reszta, cała reszta świata... No cóż, z punktu widzenia garstki ocalałych ludzi, Perun z pewnością bardziej zasłużył na sporą garść, co ja mówię, cały wór przekleństw i kamieni, niż słowa podzięki. On sam zresztą też tak uważał i do samej śmierci żył z poczuciem winy, a łowcy naturalnie wcale mu przekleństw nie szczędzili. W zasadzie mieli prawo, garść przekleństw, w porównaniu z tym, co utracili, to ból do zniesienia, a przecież, oprócz materialnych dóbr, nawet jeśli była to tylko kupa śmieci, utracili wszystko, nawet nadzieję. I to było najgorsze. Brak nadziei. Na szczęście, oczywiście nie tylko dla reputacji Peruna, pojawił się Sakhil. Tylko dzięki Turańczykowi, który zajął miejsce Jarowita, łowcy zrozumieli, kim byli dhugowie i jak nędznie wszyscy ludzie by skończyli, gdyby nie Perun. I w końcu Turańczyk osiągnął to, że ziomkowie przestali Peruna przeklinać, a z czasem zaczęli nawet czcić, całą swą nienawiść kierując w stronę Jarowita i jego sióstr. Na szczęście dla siebie samego Jarowit całkowicie zbzikował i wkrótce przestano się nim interesować, zaś jego dwie siostrzyczki... wierzcie mi, spotkała je zasłużona kara, ostatecznie zająłem się nimi osobiście! - A Perun zapytacie? Kto to wie? Zniknął. A może rozpłynął się we mgle? Nikt nie wie, co się z nim potem stało? Ja też, daję słowo... Niech uschnę! |